19.11.2012

12.

   W niedzielę wieczorem byłam już w Jastrzębiu. W klubie posypały się kontuzje, te poważniejsze i mniej poważne, i potrzebowano dodatkowych rąk do pracy. Dlatego też musiałam wrócić wcześniej, a nie tak jak Michał i Zbyszek, którzy wracają dopiero w środę. Jednak w ciągu tych zaledwie trzech dni wolnego udało mi się wypocząć, a co najważniejsze pobyć trochę z rodziną i przyjaciółmi, za którymi niewątpliwie bardzo się stęskniłam. Ze Zbyszkiem rozmawialiśmy codziennie  i mimo, że to tylko parę dni rozłąki to i tak strasznie brakowało mi jego obecności.
 
   W poniedziałek punktualnie o 10.00 byłam już w pracy. Najpierw zabiegi z tymi, którym było to potrzebne, a potem miałam chwilę wolnego, więc udałam się na halę gdzie trwał trening. Usiadłam sobie na krzesełku i obserwowałam jak chłopcy rozgrywają pomiędzy sobą mecz. Po chwili po mojej lewej stronie usiadł Russel a zaraz po nim, po mojej drugiej stronie, pojawił się Brain Thorton.
Wymieniliśmy parę uwag co do Pucharu Świata, gdy nagle ktoś zasłonił mi dłońmi oczy. Nie miałam pojęcia kto to może być. Zdjęłam dłonie "intruza", odwróciłam głowę do tylu i zobaczyłam zadowolonego Zbyszka.
- Co ty tutaj robisz? - zapytałam zdziwiona, ponieważ miał jeszcze być w Warszawie, ale jednocześnie szczęśliwa.
- Wraca człowiek po paru dniach i tak go wita kobieta- wyszczerzył się i skradł mi krótkiego całusa. Panowie obok dziwnie na nas patrzyli. Szybko jednak im wyjaśniliśmy sytuację pomiędzy nami, co skwitowali głośnym uuuuuuuuuu...To z kolei zwróciło uwagę pozostałych osób na hali. I już po chwili wszyscy oczywiście wraz z trenerem nam gratulowali i życzyli szczęścia  dalszym wspólnym życiu.
jednak trening na hali dobiegł końca i trzeba było wracać do pracy, bo przed gabinetem tworzyła się już kolejka zawodników na zabiegi.
    Zbyszek pojechał do siebie, w końcu nie był tam już od dłuższego czasu. Umówiliśmy się jednak, że wieczór spędzimy razem.

   Parę minut po dwudziestej w moim mieszkaniu pojawił się Zbyszek z torbą treningową w ręku. Nie było sensu żeby wracał nocą do siebie, więc zabrał najpotrzebniejsze rzeczy. Żadnemu z nas nie chciało się przygotowywać kolacji, także postawiliśmy na pizzę, którą po drodze przywiózł Zibi. Do tego czerwone wino i dobry film. Po posiłku usiedliśmy wygodnie na kanapie. Z lampką wina w dłoni, przytuleni do siebie skupiliśmy się na oglądaniu filmu. Co jakiś czas skradaliśmy sobie delikatnie pocałunki. Niczego więcej do szczęścia nie potrzebowaliśmy. Po tym jak w ostatnim czasie nie mieliśmy chwili dla siebie, teraz cieszyliśmy się że możemy pobyć trochę sami wiedząc, że nikt nie wpadnie do pokoju z jakąś "bardzo ważną sprawą"....

***
   Witam! Wiem, że dzisiejszy odcinek jest naprawdę bardzo krótki i szczerze powiedziawszy jest to tylko część z tego co miałam tutaj zaplanowane. Mam nadzieję, że wkrótce znajdę więcej czasu żeby napisać coś dłuższego.Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze:* i oczywiście zapraszam to dalszego komentowania, bo to bardzo motywuje. Pozdrawiam.:)

29.10.2012

11.

   Następnego dnia w znakomitych nastrojach wracaliśmy do domu. Wczesna pobudka, bo już o 5.00, potem szybkie śniadanie i podróż do kraju. Dla mnie był to dzień podwójnie szczęśliwy i z podwójnym powodem do świętowania, ponieważ był to dzień moich urodzin. Nie liczyłam jednak na jakieś życzenia bądź też prezenty ze strony ekipy, gdyż nikt prawdopodobnie o tym nie wiedział, a sama też nie zamierzałam się tym faktem chwalić

   Na lotnisku czekali na nas już nasi najbliżsi i oczywiście tłumy fanów i reporterów. Wieczorem zaplanowano skromną uroczystość tylko dla drużyny i członków rodzin. Każdy z nas otrzymał swój pokój, aby móc się odświeżyć,  przygotować, bądź też przenocować, ponieważ większość osób powrót do domu zaplanowała na dzień następny. Na lotnisku przywitała mnie przyjaciółka Ewa, z którą zamierzałam wrócić po imprezie do domu rodzinnego. Z tego co zauważyłam to Zbyszka oczekiwał jego ojciec wraz z siostra Kasią. 
  Po zakwaterowaniu w hotelu chłopcy z trenerem udali się na konferencję prasową. W miedzy czasie poznałam żony czy też dziewczyny pozostałych siatkarzy. Szybko znalazłam wspólny język z żona Rucka- Justyną. Sympatyczne okazały się też Hania Możdżonka czy Iwona Ignaczakowa. Nie licząc Moniki Kubiaka, z którą znałam się już z Jastrzębia. 

***
   Parę minut przed 21.00 zauważyłam że Ewy nie ma w pokoju. Zdziwiłam się, bo miałyśmy już wychodzić. Nagle drzwi się otworzyły, a do pokoju wszedł uśmiechnięty od ucha do ucha Zbyszek.
- Ślicznie wyglądasz- powiedział podchodząc do mnie i całując w usta na powitanie.
- Dziękuję-  cmoknęłam go jeszcze raz w usta i mogliśmy wychodzić. Zbyszek miał na sobie czarną bluzę, a do tego jeansy. Włosy oczywiście na żelu, a na nosie okulary, które dodawały mu jeszcze większego uroku. Ja z kolei postawiłam na krótką sukienkę w kolorze czerwonym. Gdy wyszliśmy na korytarzu było zbyt cicho.
- Coś tu za cichu jest- powiedziałam, gdy zmierzaliśmy w stronę windy
- Pewnie są już w sali i pilnują miejsc przy stolikach- zaśmiał się
   Zjechaliśmy windą na piętro, gdzie miała odbyć się impreza, a tam ciągle cicho i pusto, jakby wszyscy gdzieś zniknęli. Spojrzałam na Zbyszka zdziwiona,  a ten jedynie wzruszył ramionami. Gdy byliśmy już obok sali bankietowej nagle rozbłysły się światła, a Zbyszek prawie wepchnął mnie do środka, tak żebym to ja weszła pierwsza.
   To co zobaczyłam sprawiło że prawie zaniemówiłam. Na środku sali stał Igła i nasz kapitan z wielkim tortem. Wokół nich stali pozostali. Gdy tylko nas zobaczyli zaczęli śpiewać głośne "Sto lat". Potem były życzenia, prezenty. Na koniec tego wszystkiego zauważyłam, że zniknął mi gdzieś Zbyszek. Odszukałam go wzrokiem. Stał przy barze i również spoglądał w moim kierunku nonszalancko się uśmiechając. Podeszłam do niego i nic nie mówiąc pocałowałam  Dopiero gdy się od siebie oderwaliśmy szepnęłam ciche - Dziękuje- domyślałam się, że to co miało miejsce parę minut wcześniej w dużym stopniu było jego sprawką.
- No chyba nie myślałaś, że zapomniałem?- zapytał z udawanym wyrzutem. Jego dłonie znalazły się na moich biodrach. Bardziej przysunął mnie do siebie i od razu odnalazł moje usta, całując delikatnie, a zarazem i namiętnie.
- Ale prezentu to już nie dostałam- oburzyłam się. Doskonale wiedział, że sobie żartuję dlatego jedynie zaśmiał się, że jeszcze go dostane i kolejny raz pocałował. Nasze czułości przerwał prezes, który rozpoczął właśnie oficjalną część bankietu. Było to krótkie przemówienie oraz gratulacje i podziękowania dla całej naszej ekipy. Następnie usiedliśmy wszyscy do uroczystej kolacji. Co niektórzy nie mogli się jej już doczekać. Gdy prawie dosłownie wszystko było zjedzone DJ zaprosił nas do wspólnej zabawy na parkiecie.
   Zatańczyłam chyba z każdym zawodnikiem, jednak najwięcej czasu spędziłam w ramionach Zbyszka. Nie sadziłam,  że taki dobry z niego tancerz. I nie tylko z niego. Większość chłopaków  mimo swojego wzrostu, miała całkiem dobre poczucie rytmu.

   Tańczyłam właśnie kolejną piosenkę z Anastasim. Co jakiś czas zerkałam jednak w stronę Zbyszka, który siedział przy naszym stoliku i rozmawiał o czymś z resztą ekipy. W pewnym momencie nasze spojrzenia się spotkały, a na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Liczę, że jeszcze zatańczę na waszym weselu- odezwał się nagle Andrea. Popatrzyłam na niego zdezorientowana i całkiem zaskoczona
- Ale jak...? Skąd trener...?
- Znam swoich chłopaków  zaśmiał się- I wiem kiedy są zakochani- mrugnął do mnie i podziękował za taniec. Nawet nie zauważyłam,  że piosenka się skończyła. Wróciłam do Zbyszka. Nalałam sobie wody do szklanki, głowę  oparłam o Zbyszkowe ramię i odpoczywałam.
- Wróć dzisiaj ze mną do mieszkania- powiedział po chwili
- Jak to do mieszkania? Przecież mamy tutaj pokoje, a rano i tak musimy tutaj być.
- Spokojnie. Wszystko omówiłem z trenerem. Moje rzeczy już są u mnie w mieszkaniu, a rano tutaj wrócimy. Mam tam twój prezent- ostatnie zdanie powiedział bardzo tajemniczo, jakby chciał mnie tym przekonać.
- No dobrze- z racji tego, ze było już grubo po północy pożegnaliśmy się z tymi, którzy jeszcze się bawili i postanowiliśmy jechać do Zbyszka  Wcześniej jednak zajrzałam do swojego pokoju i zabrałam najpotrzebniejsze rzeczy.

***
   Mieszkanie Zbyszka było dosyć duże i jak na mężczyznę gustownie urządzone. Zaprowadził mnie do salonu, a sam gdzieś zniknął. Wrócił po chwili zachodząc mnie od tylu.
- Wszystkiego najlepszego kochanie- szepnął. Przed moimi oczami pojawił się mały podarunek. Delikatnie go rozpakowałam i kolejny raz tego wieczoru zaniemówiłam. W pudełeczku znajdowała się przepiękna biżuteria. Srebrny łańcuszek z zawieszką w kształcie piłki siatkowej, a do tego kolczyki również z takim motywem.
- To jest piękne. Dziękuje.- ucałowałam go wzruszona.
- Odwróć to na druga stronę-oznajmił. Na odwrocie zawieszki była wygrawerowana litera Z. i data kiedy zostaliśmy para.

   Obudził mnie dźwięk budzika, jednak Zbyszka nie było już obok. Wstała i udałam się od razu do łazienki. Tam poranna toaleta i odświeżona mogłam zaczynać kolejny dzień. Zbyszka znalazłam w kuchni. Robił akurat jajecznicę, a po pomieszczeniu roznosił się zapach świeżo zaparzonej  kawy.
- Dzień doby- przytuliłam się do jego nagich pleców i pocałowałam w ramię.
- Dzień dobry śpiochu- pocałował mnie i wrócił do wcześniejszej czynności. Gdy wszystko było gotowe mogliśmy zasiąść do stołu. 
- To co gotowa?- zapytał Zbyszek gdy skończyliśmy śniadanie.
- Tak- westchnęłam tylko i wstałam od stołu
- Co jest kochanie?
- Nie lubię takich spotkań- wzruszyłam tylko ramionami
   Z okazji mikołajek mieliśmy odwiedzić dzieci a oddziale onkologicznym.Początkowo mieli to być tylko sami siatkarze z trenerem, jednak wpadli na pomysł, żebym do nich dołączyła. Pod hotelem wsiedliśmy do busa i w składzie: ja, trener, Zbyszek, Igła, Bartek, Piter, Michał W. i Marcin M. ruszyliśmy w stronę szpitala. Tam czekał już na nas ordynator oddziału. Serce się kroiło na widok cierpienia tych dzieciaczków, jednak uśmiech na ich twarzach wynagradzał wszystko.....
 
***
Witam! Dziękuję za wszystkie komentarze i miłe słowa pod ostatnim postem:) Jednak odcinki będą pojawiały się prawdopodobnie raz bądź dwa razy w ciągu miesiąca. Niestety praca licencjacka i wiele innych spraw związanych ze studiami i nie tylko całkowicie pochłaniają mój czas. 
Pozdrawiam serdecznie:* i mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze zagląda:)

3.10.2012

10.

   W ostatnim dniu turnieju nie mieliśmy już żadnych treningów, każdy relaksował się tak jak lubi. Kilku chłopaków potrzebowało jeszcze naszej pomocy, żeby zagrać na najwyższym poziomie. Dlatego też zaraz po śniadaniu zabraliśmy sie do pracy, żeby też mieć przed meczem trochę czasu dla siebie.
   Wpadłam tylko szybko do pokoju po potrzebne mi rzeczy, a tam na łóżku siedział Zbyszek i rozmawiał z kimś przez skeypa. Chyba z rodzicami. Nie chciał przeszkadzać Ruckowi, który rozmawiał z żoną, więc zapytał mnie czy nie mógłby skorzystać z mojego pokoju, bo i tak miałam pracę, wiec pokój w tym czasie był pusty. Oczywiście zgodziłam się.
    Miałam ogromną ochotę podejść do niego i pocałować, ale nie chciałam robić niepotrzebnych scen. Z okularami na nosie prezentował się bardzo, ale to bardzo przystojnie. Jednak zabrałam to co potrzebowałam i wyszłam cichutko z pokoju, posyłając mu wcześniej buziaka w powietrzu, na co uśmiechnął się promiennie.

***
   Rozmawiałem już od dłuższego czasu z rodzicami i z Kasią, kiedy do pokoju weszła Julka. Nie potrafiłem oderwać od niej wzroku. Jeszcze ten całus gdy wychodziła....
- Synu czy ty mnie w ogóle słuchasz?- z powrotem na ziemię sprowadził mnie poirytowany głos ojca
- Tak, tak
- I gdzie ty w ogóle jesteś?-  no tak pokój Julki różnił się trochę wystrojem od mojego, co ojciec musiał dopiero teraz zauważyć
- W pokoju mojej Julki- powiedziałem zgodnie z prawdą i wyraźnie z tego zadowolony
- Juli? Tej Juli??
- Tak tato, od jakiegoś czasu jesteśmy parą
- Powinieneś skupić się na grze, a nie na jakiś romansach- zagrzmiał, natomiast mama z Kaśką tylko porozumiewawczo na siebie spojrzały
- Tato daj żyć-westchnąłem- i to nie jest jakiś tam romans- oburzyłem się
- Leonie daj mu już spokój. Ważne żeby był  szczęśliwy. Ja wam życzę jak najlepiej, a Julia wydaje się być bardzo sympatyczną osobą- wtrąciła się na szczęście mama, jednak ojciec nadal siedział naburmuszony.
Rozmawialiśmy jeszcze jakiś czas na temat naszego powrotu do kraju. Ojciec z Kasią mają mnie odebrać z lotniska w Warszawie, więc chciałem dokładnie wszystko z nimi omówić.
    Po tej rozmowie miałem jeszcze sporo czasu dla siebie. Julka jeszcze nie wróciła, ja też nie chciałem wracać do swojego pokoju. Nie chciałem przeszkadzać Ruckowi, ostatnio i tak musi wysłuchiwać strasznie dużo mojej paplaniny. A na dodatek pościel, na której leżałem pachniała moją Julką. Przypomniałem sobie słowa ojca, że to tylko romans, a ja byłem pewien swoich uczuć jakimi darzę Julkę.
   Gdyby ktoś parę miesięcy wcześniej powiedział mi, że zakocham się tak na poważnie, i że w wieku prawie 25 lat zechcę już stabilizacji, to bym go zwyczajnie wyśmiał. Prawda była taka, że wpadłem i to aż po uszy. Co raz częściej łapałem się na tym, że chciałbym żeby Julka była tylko moja na zawsze. Widziałem ją z gromadką maluchów biegających po ogrodzie. Julcia ma w sobie coś takiego, co przyciąga do niej. I to jest nie tylko atrakcyjny wygląd, ale przede wszystkim osobowość. Jest nie tylko świetną partnerką życiową, mimo iż nie jesteśmy jeszcze zbyt długo razem, ale też i przyjaciółką. W dodatku, kiedy pracuje jest w swoim żywiole, robi to co kocha, a wtedy promienieje i staje się jeszcze piękniejsza.
Uwielbiam obserwować ją w pracy, czy to podczas treningów czy podczas zabiegów gdy zajmuje się akurat innym zawodnikiem. Wtedy na jej twarzy pojawia się to skupienie, które dodaje jej uroku.

Tylko czy Julka odczuwa względem Zbyszka to samo, co on czuje do niej?
Z tym pytaniem i brakiem stu procentowej odpowiedzi na nie Zbyszek zasnął wtulając się w poduszkę Julki.

***
   Przed nami ostatni mecz tego turnieju. Mecz decydujący o tym z jakim krążkiem wrócimy do kraju.
Rozpoczął się bardzo zawzięcie i tak, też pozostało do samego końca. Graliśmy bardzo równo z drużyną przeciwnika. Punkt za punkt, set za set. Pierwszy set dla nas następny już dla Rosji. mecz ostatecznie zakończył się naszą porażką 2:3. Chłopcy z boiska zeszli przygnębieni. Wraz z Rafałem i Vannym podeszliśmy do nich. Szybko dostrzegłam Zbyszka, który również rozglądał się za mną. Odeszliśmy trochę od chłopaków, którzy już gratulowali sobie wygranego srebra i zapominali o odniesionej przed paroma minutami porażce. Od razu tonęłam w Zbyszkowych ramionach. Poczułam jego usta na swoich.
- Kocham Cię- usłyszałam
- Ja ciebie też Zbyszku- odpowiedziałam i dopiero, gdy kolejny raz całował mnie, dotarło do mnie, że właśnie po raz pierwszy usłyszałam te słowa z jego ust.


***
Witam! Dziękuje za wszystkie komentarze pod ostatnią notką:* To bardzo motywuję do dalszego pisania, jednak ostatnio nie potrafię skleić czegoś sensownego związanego ze Zbyszkiem;/ Mam nadzieję, że to szybko się zmieni.....Do następnego ;)

6.09.2012

9.

Witam! Bardzo dziękuję za miłe komentarze pod ostatnią notką:*
A teraz zapraszam do lektury;)


    Turniej Pucharu Świata nadal trwał, a my ponieśliśmy jak dotąd tylko jedną porażkę. Chłopcy powoli są coraz bardziej wyczerpani, ale staramy się robić wszystko co w naszej mocy by grali na jak najlepszym poziomie.
Pomimo zmęczenia atmosfera w zespole jest bardzo dobra co jest wielką zasługą Igły i Winiara. Ten pierwszy co chwilę sypie dowcipami, lata to z kamerą, to z aparatem fotograficznym. Natomiast z Winiara okazał się niezły żartowniś. Co chwilę zrobi komuś jakiś psikus. Oczywiście nie przekraczając pewnych granic.
   Jednak im dłużej trwał turniej tym bardziej nasilał się mój konflikt z Bartoszem. A raczej jego ciągłe niezadowolenie i niechęć w stosunku do mnie i mojej pracy. Miałam już serdecznie dosyć jego zrzędzenia.
Po jednym z zabiegów byłam tak wściekła, że przeprosiłam Olka i Rafała i po prostu wyszłam z pokoju. Nie chciałam wyładowywać swojej złości na pozostałych zawodnikach. Pragnęłam tylko znaleźć się w ramionach Zbyszka. Udałam się, więc w kierunku jego pokoju, który dzielił z Ruckiem. Weszłam jak do siebie, nawet nie zapukałam. Rucek jak zawsze siedział na łóżku z laptopem na kolanach i grał w coś. Zbyszek natomiast oglądał coś w japońskiej telewizji i dyskutował o czymś z Ruckiem. Na mój widok zamilkli. Zbyszek siedział na brzegu swojego łóżka, więc podeszłam do niego i mocno się w niego wtuliłam.
- Julcia co się stało?- zapytał zdziwiony moim zachowaniem i objął ramieniem. Nawet Rucek oderwał swój wzrok od monitora.
- Ała!! Uważaj to boli!- próbowałam naśladować ton głosu Kurka- Mam serdecznie dosyć tego faceta wrr- warknęłam zła, na co Zbyszek mocniej mnie przytulił i pocałował w czubek głowy.
- Jula ty się kurkiem nie przejmuj. Przecież to takie wyrośnięte dziecko jeszcze- skwitował Michał. Słysząc te słowa na mojej twarzy mimowolnie zagościł uśmiech. Głośno westchnęłam, a Zbyszek zaczął gładzić moje plecy, chcąc mnie trochę uspokoić.
   Panowie wrócili do swoich wcześniejszych czynności, dyskutując przy tym o japońskich samochodach jakie mogliśmy podziwiać na tamtejszych drogach. Siedziałam nadal wtulona w Zbyszka i było mi z tym cholernie dobrze. Dwadzieścia minut później rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę!- krzyknął Rucek nie przestając grać w swoją gierką komputerową. A w drzwiach zobaczyliśmy Olka.
- Julka chodź już
- Muuuszęę?- zapytałam z nadzieją, że jednak pozwoli mi zostać.
- Tak musisz, Marcin czeka- zaśmiał się widząc moje niezadowolenie
- No dobra, jak Marcin to mogę iść- Możdżonka pod opieką miałam od samego początku turnieju. Jednak z nim w przeciwieństwie do Bartka od razu znalazłam wspólny język. Okazał się naprawdę w porządku gościem. Jak trzeba to spokojny i opanowany, zawsze służący pomocą czy poradą. Jednak potrafi również wrzucić na luz i być całkiem zabawny. Marcin często przebywa w towarzystwie Krzyśka Ignaczaka, a co za tym idzie również i Zbyszka, więc mieliśmy nie jedną okazję żeby porozmawiać nie tylko o pracy.
   Wstałam niechętnie chcąc już wyjść, ale Zbyszek złapał moją dłoń, przyciągnął do siebie i namiętnie pocałował. Przed Ruckiem nie musieliśmy ukrywać tego co jest między nami. Michał prawie zawsze dzieli pokój ze Zbyszkiem, a sam Zbyszek traktuje go jak przyjaciela. Dlatego też doskonale wie co dzieje się w życiu Zbyszka.

   Na tym incydencie jednak się nie skończyło. Parę dni później zauważyłam, że pomiędzy Zbyszkiem a Bartkiem jest jakieś napięcie. Gdyby potrafili zabijać wzrokiem to już dawno obydwaj byliby martwi. Próbowałam wyciągnąć coś od Zbyszka, ale uparcie twierdził, że wszystko jest w porządku. Domyśliłam się, że Misiek jako Zbyszkowy przyjaciel na pewno będzie coś wiedział. Dlatego też udałam się do jego pokoju, a do tego miałam szczęście, bo był w nim sam, więc mogliśmy spokojnie pogadać. Zapukałam do drzwi, a gdy usłyszałam- Proszę- weszłam do pokoju i rozsiadłam się wygodnie na Kubiakowym łóżku.
- Misiek powiedź mi co zaszło pomiędzy Kurkiem a Zbyszkiem, że tak na siebie warczą- zapytałam wprost
- Julka chciałbym ci pomóc, ale obiecałem Zbyszkowi, że nic nie powiem
- Nie wyjdę stąd dopóki mi nie powiesz- zagroziłam
- Julka...- powiedział błagalnym tonem
- Nie wyjdę!
- Ehh no dobrze, ale obiecaj, że mnie nie wydasz przed Zibim
- Słowo harcerza- zaśmiałam się
- Pewnie domyślasz się kogo Bartek wczoraj po meczu w szatni zaczął obwiniać o to, że nie zagrał całego meczu przez ten ból, który się pojawił- skinęłam tylko głową, że rozumiem, a Michał kontynuował- Na tym oczywiście sie nie skończyło. Pod prysznicem zaczął opowiadać Pitowi i Jaroszowi wymyślone bajki na twój temat. Nie wiedział tylko, żę za nim stoi Zbyszek i wszystko słyszał. Wiesz jaki jest Zbychu, więc możesz się domyślać jak zareagował. Gdyby Możdżon nie pojawił się tam w porę to Kurek dzisiaj miałby złamany nos.
- Michał co on takiego nawymyślał?
- Uwierz mi, że nie chcesz tego wiedzieć, a ja i tak już za dużo ci powiedziałem- nie naciskałam dalej
- Dzięki Michaś- w ramach podziękowania ucałowałam Michała w policzek i wyszłam z pokoju. Byłam mu wdzięczna, że mimo danej swojemu przyjacielowi obietnicy poinformował mnie o tym co się wydarzyło.
Wychodząc z Michałowego pokoju udałam się od razu do Bartka. Chciałam tę sprawę raz na zawsze wyjaśnić.
- Słuchaj no!- wpadłam do królestwa Kurka i od razu przeszłam do sedna sprawy- Jeśli nie podoba ci się współpraca ze mną, ok, od dzisiaj przejmuje cię Olek. Ja nie mam zamiaru męczyć się z takim gburem jak ty, ale jeśli jeszcze raz usłyszę, że rozpowiadasz plotki na mój temat to obiecuje ci, że nie będę już taka miła- wykrzyczałam mu prosto w twarz
- Grozisz mi?- zakpił
- Ależ jakbym śmiała. Informuję.
- Skończyłaś już?- powiedział obojętnym i znudzonym tonem
- Tak skończyłam- i wyszłam na korytarz trzaskając przy tym drzwiami. A tam zebrała się już niemała grupa siatkarzy, w tym Zbyszek i Andrea. Kiedy ujrzałam Zbyszka nie zwracając uwagi na pozostałych warknęłam na niego- Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?
- Po co Julcia? Żebyś się denerwowała?- sprawiał wrażenie opanowanego, ale w dalszym ciągu był wściekły na Bartka. Kątem oka zauważyłam, że Krzysiu tłumaczy coś Anastasiemu, a jego wyraz twarzy zmienia się na coraz bardziej rozgniewany.
Zbyszek wciągnął mnie do swojego pokoju, a tam mocno do siebie przytulił. Gdy już się trochę uspokoiłam odsunęłam się od niego, spojrzałam w jego oczy, a nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku.
- Mmmm koniec tego dobrego- oznajmił Zbyszek, gdy już oderwaliśmy się od siebie- Chodźmy do Olka, bo znowu będzie mi marudził, że się spóźniam zawsze. Ty zresztą też masz zabiegi.- złapał moja dłoń i wyszliśmy z jego pokoju. Przed pokojem zabiegowym skradł mi jeszcze krótkiego całusa, który jednak przemienił się  namiętny pocałunek.










29.08.2012

8.

   Do rozpoczęcia pierwszego meczu zostało niewiele czasu. Chłopcy wychodzili powoli z szatni, aby móc jeszcze rozgrzać  się przed pierwszym gwizdkiem. Stałam na przeciw  wyjścia z naszej szatni. Jako ostatni w pomieszczeniu zostali Możdżi  i Zbyszek. Dyskutowali jeszcze o czymś i dawali sobie nawzajem ostatnie wskazówki. Marcin gdy zobaczył, że stoję oparta o ścianę domyślił się, że czekam na Zbyszka. Powiedział mu jeszcze parę słów, po których Zibi skierował swój wzrok w moją stronę promiennie się przy tym uśmiechając. Ruszyłam w jego kierunku i po chwili tonęłam w jego objęciach.
- Mam lekkiego stresa- szepnęłam, mocniej się do niego przytulając
- Przed czym Julcia? Przecież to nie pierwszy twój mecz- odsunął mnie trochę od siebie, aby mógł spojrzeć w moje oczy- Będzie dobrze. Pomyśl sobie, że gramy w Jastrzębiu- uśmiechnął się tak jak właśnie lubiłam i delikatnie pocałował.
- No, ale wy skopcie im tyłki- zaśmiałam się i sama go pocałowałam, życząc powodzenia.
  Jak powiedziałam tak też się stało. Po meczu siedziałam sobie na ławce przed naszą szatnią. Nie chciałam, aby chłopcy się krępowali, w końcu nie znamy się jeszcze na tyle dobrze. Na kolanach trzymałam Zbyszkową maskotkę, która otrzymał. Został uznany najbardziej imponującym graczem podczas tego meczu. Oczywiście pogratulowałam mu dyskretnym całusem, ponieważ jeszcze nie ogłosiliśmy oficjalnie wśród naszego zespołu, że jesteśmy parą. Trochę obawialiśmy się reakcji pozostałych zawodników, a przede wszystkim samego trenera.

***
   Kolejnym punktem naszej wyprawy była Osaka i od razu pierwsza w tym turnieju porażka. Nie wykluczało nas to z turnieju, ale rozczarowanie było bardzo duże. "Wesoły bus", którym wracaliśmy do hotelu już nie był taki wesoły. Każdy siedział cicho, wsłuchując się w muzykę lub "podziwiając" krajobraz za szybą.
    Gdy wróciliśmy do hotelu oczywiście obowiązkowo były zabiegi, masaże itp. W pokoju znalazłam się grubo po północy. Wykończona całym dniem wzięłam tylko szybki prysznic i chciałam jak najszybciej zasnąć. Kiedy wyłączyłam lampkę nocną otrzymałam sms:
" Wyjdź na balkon:* "
   Zdziwiona otworzyłam drzwi balkonowe, a tam czekał już Zbyszek. Na mój widok szeroko się uśmiechnął. Po chwili byłam już w jego objęciach.
- Powinieneś już spać, jutro czeka was kolejny ciężki mecz- wyszeptałam spoglądając na niego
- Nie potrafiłem zasnąć, a potem usłyszałem, że dopiero wróciłaś do pokoju- mówiliśmy szeptem, żeby czasami kogoś nie zbudzić. Charakterystyczne dla tego hotelu, było to, że na każdym piętrze był jeden długi balkon. Co nam bardzo odpowiadało. Mogliśmy swobodnie się przemieszczać i to niekoniecznie hotelowym korytarzem. Miałam tylko nadzieję, że nikt z ekipy nie wyjdzie na zewnątrz i nas nie przyłapie. W dalszym ciągu ukrywaliśmy nasz związek. Chociaż większość pewnie sama się domyślała.
- Mycha nie jest ci zimno?- zapytał i bardziej otulił ramionami. noc była już chłodna, a ja byłam ubrana w krótkie spodenki, bokserkę i narzuconą na to reprezentacyjna bluzę.
- Nie- odpowiedziałam. Mimo zimna panującego na zewnątrz od Zbyszka biło takie ciepło, że ogrzałby nawet gdyby temperatura była minusowa.

   Następnego dnia mecz odbył się w godzinach południowych, a Andrea chcąc dać chłopakom trochę odpocząć zrezygnował z treningu, który miał się jeszcze odbyć wieczorem. Korzystając z okazji postanowiłam w końcu się dobrze wyspać. Nie wiem ile dokładnie spałam, ale w pewnym momencie poczułam jak ktoś krótko całuje mnie w usta. Otworzyłam leniwie oczy i ujrzałam nad sobą roześmianą twarz Zbyszka.
- Kochanie idziemy całą ekipą zwiedzić tutejszy zamek, a potem na sushi. Dołączysz do nas?- zapytał. 
- Mhmm- wymruczałam jedynie i odwracając się na drugą stronę ponownie zasnęłam. Zbyszek jedynie się zaśmiał, skradł całusa w policzek i wyszedł cicho z pokoju.

********
 Witam! Przyznaję bez bicia, że nawaliłam. Jednak po nieudanej olimpiadzie straciłam ochotę, żeby cokolwiek tutaj napisać. Z tego co udało mi się naskorobać jestem średnio zadowolona. jednak ostateczną ocenę pozostawiam Wam. Dlatego jeśli czytacie to proszę o pozostawienie komentarza. To naprawdę motywuje do dalszego pisania:)
Kolejny odcinek już, się tworzy, więc może w przyszłym tygodniu pojawi się tutaj coś nowego.
Pozdrawiam i dziękuję za komentarze:*                                  

20.07.2012

7.

   Witam po długiej przerwie spowodowanej brakiem czasu i weny. Odcinek ze specjalną dedykacją dla tych którzy nie tylko czytają, ale także komentują motywując tym do dalszego pisania;) A teraz zapraszam do czytania....;)  
***

 Od tygodnia jesteśmy w Japonii. Chłopcy ciężko trenują, a my, fizjoterapeuci, również mamy pełne ręce roboty. Często pracujemy nawet do późnych godzin nocnych. Każdą chwilę stara się uwiecznić Krzysiu Ignaczak, który biega wszędzie ze swoją kamerą. a jak nie z kamerą to z aparatem i pstryka wszystkim i wszystkiemu fotki. Ktoś z drużyny nawet wymyślił, że gdzie diabeł nie może tam Igła pomoże. Na początku było to dla mnie trochę krępujące, ale z czasem człowiek się przyzwyczaja
   Niestety nie wszystko układa się tak miło i sympatycznie. Już Warszawie zauważyłam, że z jedną osobą najprawdopodobniej się nie dogadam. I tak też się stało. A tą osobą jest Bartek Kurek. Wydaje się, że jest miły i w ogóle, ale przyglądając się bliżej jego zachowaniu można zauważyć, że uważa się za króla świata. Jemu jedynemu nie spodobało się to, że współpracować z siatkarzami będzie dziewczyna i to jeszcze tak niedoświadczona w swoim zawodzie.
   Niestety nie odzyskał on jeszcze całkowitej sprawności po kontuzji i każdy tutaj na niego dmucha i chucha, żeby tylko nic się nie stało. Na nasze nieszczęście to on najwięcej czasu przebywa w zabiegowym i jak postanowił Olek, to ja robię mu większość zabiegów. Niektóre z nich sprawiają mu trochę bólu, co komentuje tym, że to moja wina, bo się nie znam na tym co robię. Czasami mam ochotę naprawdę sprawić mu trochę bólu no ale wiem, że nie mogę. Więc udaję, że nie słyszę jego marudzenia.
***
  Dzień przed pierwszym meczem Andrea trochę odpuścił chłopakom. Z rana był lekki trening na hali, a resztę dnia mieli wolną. Kończyłam właśnie rozmawiać z rodzicami. Usłyszałam pukanie do drzwi, które po chwili lekko się otworzyły i ujrzałam w nich głowę Bartmana, z wielkim uśmiechem na ustach. Usiadł na łóżku i czekał aż skończę rozmawiać. Pożegnałam się z rodzicami i odłożyłam laptop na półkę obok.
- Słucham cię- zwróciłam się do Zbyszka
- Strasznie nudno. Chodźmy na spacer.
- Można wychodzić poza hotel- zapytałam
- No pewnie. Większość chłopaków już dawno gdzieś wyszła- uśmiechnął się.
- A ty nie z nimi?- zdziwiłam się
- Nie. Najpierw spałem, a potem rozmawiałem z siostrą. To co idziemy?- wstał i wyciągnął dłoń w moim kierunku.
   Nie znaliśmy za bardzo miasta, więc głównie skupialiśmy się na zapamiętywaniu różnych punktów mających ułatwić nam powrót. Spacerując nie rozmawialiśmy zbyt dużo. Głównie tylko o tym, w którym kierunku się udamy, czy o czymś co nam się spodobało gdzieś po drodze. Po pewnym czasie dotarliśmy do niezbyt dużego placyku z fontanną, która znajdowała się w jego centrum, a obok kilka alejek z ławeczkami. Usiedliśmy na jednej z nich.
- Wiesz, gdyby jeszcze kilka miesięcy wcześniej ktoś mi powiedział, że będę tutaj z wami, że w ogóle będę  współpracowała z siatkarzami to bym go wyśmiała- westchnęłam spoglądając gdzieś przed siebie.
-A ja liczyłem na to, że jeszcze kiedyś się spotkamy- uśmiechnął się serdecznie- Widziałem cie później jeszcze na kilku meczach, ale jakoś nie było nam dane porozmawiać.
- Zgadza się. Byłam może z dwa, trzy razy na meczu. Potem niestety nie było już na to czasu. Trzeba było jakoś obronić magisterkę. No a później to już wielki spontan i wysłanie CV do wszystkich plus-ligowych klubów. Los chciał- kontynuowałam- że odezwało się akurat Jastrzębie.
- Ale chyba nie żałujesz co?- zapytał
- Zdecydowanie nie. Ale nie wiem czy moja psychika z wami wytrzyma- zaśmialiśmy się
Przez chwilę milczeliśmy. Zbyszek przybliżył się i objął mnie. Głowę oparłam o jego ramię i tak siedzieliśmy. Jak na końcówkę listopada noc była wyjątkowo ciepła, a na przejrzystym niebie migotała niezliczona ilość gwiazd.
- Julka?- zapytał ściszonym głosem
- Tak?
- Myślisz, że mielibyśmy szansę?
- Nie rozumiem. Na co szansę?
- Julcia- szepnął i zaczął "bawić się" moją dłonią- nie potrafię tego wytłumaczyć, ale odkąd cię poznałem, wtedy na hali, to coś dziwnego przyciąga mnie do ciebie. Jeszcze nie wiem co to takiego, bo nigdy tak się nie czułem, ale wiem jedno- przerwał na chwilę- zależy mi na tobie- Odwróciłam głowę w jego kierunku i nie spodziewałam się, że jest tak blisko. Spojrzałam w jego oczy i zobaczyłam w nich coś dziwnego, coś czego wcześniej nie dostrzegałam. Miłość??
Poczułam delikatny pocałunek na swoich ustach, jakby bał się, że mnie tym przestraszy. Oddałam pocałunek.Tym razem całował pewniej. Gdy oderwaliśmy się od siebie dotknął mojego policzka- Damy sobie szansę?- zapytał z nadzieja w głosie
- Tak- odpowiedziałam i sama go pocałowałam. Wtuliłam się ufnie w niego. Dopiero wtedy zaczęło docierać do mnie co się tak właściwie dzieje. Uświadomiłam sobie, że przecież ja także coś do niego czuję- Mi też na tobie zależy- szepnęłam niepewnie. W odpowiedzi pocałował mnie w głowę, o którą opierał swój podbródek. Siedzieliśmy tak chwilę ciesząc się chwila i sobą.
- Wracamy już?- zapytałam, gdy poczułam zimny powiew wiatru. Do hotelu wracaliśmy już trzymając się za ręce i zatrzymując co jakiś czas by posmakować swych ust. W pewnym momencie usłyszeliśmy, że ktoś nas woła. Zdziwieni tym rozejrzeliśmy się wokół i zobaczyliśmy po drugiej stronie ulicy czterech facetów wyraźnie wyróżniających się wśród tłumu.
- Widzieliście to?- krzyczał Igła i wskazywał na coś co przypominało wielką karuzelę, znajdującą się przy budynkach. Oczywiście nie mogliśmy przegapić takiej okazji i nie wejść tam. Każdy wagonik zabierał po cztery osoby. Igła, Misiek, Rucek i Możdżi wsiedli do jednego, natomiast ja ze Zbyszkiem do drugiego. Widok był niesamowity. Panorama miasta nocą z wysokości naprawdę robiła ogromne wrażenie. Siedziałam oparta o  Zbyszkowy tors i podziwiałam, a z głośników wydobywała się nieznana nam japońska muzyka. 
- Cudownie to wygląda- zachwycałam się
- Ty jesteś piękniejsza- odparł i dostałam całusa w policzek. Zaśmiałam się cicho i sama pocałowałam go w usta. Całowalibyśmy  się tak dalej, gdyby nie przerwały nam jakieś odgłosy dochodzące z wagonika nad nami.
- Biedny Misiek- zaśmiał się Zbyszek
- Dlaczego?- zdziwiłam się
- Ma lęk wysokości, a oni pewnie teraz się z niego nabijają.
   Do hotelu wracaliśmy już we szóstkę. Chłopakom oczywiście nie umknęło to, iż trzymamy się ze Zbyszkiem za ręce. Nic nie mówili, ale wymieniali porozumiewawcze spojrzenia. Mój pokój znajdował się na końcu korytarza, dlatego też Zbyszek jak na chłopaka przystało odprowadził mnie pod same drzwi. Na korytarzu kręciło się jeszcze parę osób, dlatego żeby nie wzbudzić podejrzeń staliśmy w bezpiecznej odległości od siebie.
- Dobranoc dzieciaki- przeszedł obok nas Andrea, a po chwili zniknął za drzwiami swojego pokoju. Zbyszek przybliżył się do mnie i objął mnie w biodrach- Dobranoc słońce- szepnął i czule pocałował.

30.06.2012

6.



   Kolejny dzień w pracy. Za oknem deszcz, a do końca zostało mi jeszcze pół godziny. Zabiegi z chłopakami skończyłam, więc żeby się nie nudzić pomagałam trochę chłopakom do statystyk.
- Julka jedziesz z nami do Japonii- wpadł do pokoju Zbyszek. On to chyba nigdy nie nauczy się pukać. Spojrzałam na niego odrywając wzrok od laptopa, na którym pracowałam. Zbyszek zorientował się, że nie rozumiem zbytnio o co mu chodzi- no na Puchar Świata do Japonii- próbował mi wytłumaczyć.
- Mów do mnie normalnym językiem. Bartmańskiego nie rozumiem- zaśmiałam się i popatrzyłam na niego wzrokiem oczekującym dalszych wyjaśnień. Zbyszek natomiast udając zrezygnowanie usiadł sobie na jednym z łóżek do masażu.
- Wiesz, że trener powołał mnie do kadry na Puchar Świata-przytaknęłam skinięciem głowy- ale musiałem pojechać do warszawy na konsultacje z naszym sztabem medycznym, czy aby na pewno wszystko z moją nogą w porządku-kontynuował- No i wtedy Olo, nasz fizjoterapeuta, stwierdził, że potrzebował by jeszcze kogoś do pomocy.
- Nadal nie rozumiem co ja mam z tym wszystkim wspólnego- wtrąciłam
- Jula no, daj mi dokończyć- skarcił mnie robiąc przy tym zabawna minę- no więc, ja ten wspaniałomyślny, wpadłem na pomysł, żeby napomknąć Olkowi o tobie- mrugnął do mnie
- Ale jak?- byłam całkowicie zaskoczona
- Spokojnie- uśmiechnął się- Andrea też się na to zgodził. Dzisiaj rano byłem u prezesa klubu i też się zgadzają. W niedzielę wieczorem mamy stawić się w Warszawie. A no i od dzisiaj mamy wolne- dodał wychodząc i zostawiając mnie osłupiałą.
  Następnego dnia postanowiłam  pojechać do rodziny. Chciałam osobiście o wszystkim im powiedzieć, a przede wszystkim skonsultować się z moimi przyjaciółkami czy aby na pewno dobrze zrobię zgadzając się na to wszystko. Rodzicom było obojętne co tak właściwie zrobię. Nigdy nie mieliśmy zbyt dobrego kontaktu ze sobą. Wprawdzie żyliśmy jako normalna rodzina, ale nie byliśmy blisko ze sobą. Natomiast moje kochane dziewczyny stwierdziły, że jak zrezygnuję to osobiście mnie wepchają do samolotu. Także nie miałam innego wyboru jak tylko się zgodzić.
   Do Warszawy udaliśmy się we trójkę. Ja, Zbyszek i Michał. Jechaliśmy samochodem Zbyszka, który miał go zostawić u swoich rodziców. Oczywiście specjalne miejsce zajmował jeszcze jeden pasażer, a mianowicie Bobek, który na czas wyjazdu miał zostać u państwa Bartman.
Do godziny 19:00 wszyscy mieli się stawić w hotelu. My na miejscu byliśmy już przed 16. Zibi zawiózł mnie i Michała pod hotel Mercury, a sam pojechał do rodziców, z którymi chciał jeszcze spędzić trochę czasu. Miał także spotkać się ze swoją dziewczyna. Muszę przyznać, że stresowałam się tym jak zostanę przyjęta w grupie. Misiek zapewniał mnie, że będzie dobrze, ale czułabym się lepiej gdyby to Zbyszek był obok. W końcu to on mnie w to wkręcił.
- No i jest moja nowa asystentka- zawołał ktoś do nas, gdy tylko znaleźliśmy się z Michałem w recepcji hotelu- Aleksander Bielecki miło mi- przywitał się- widzę, że Zibi w ogóle się nie mylił co do ciebie- dodał wesoło i mrugnął do mnie
- Julia Adamczyk- uśmiechnęłam się serdecznie, próbując ukryć tremę
- Misiek porywam ci koleżankę, ale mamy do załatwienia sporo formalności- i tak o to zostałam dosłownie porwana przez Olka. Podpisaliśmy kontrakt, przedstawił mnie pozostałym osobom ze sztabu medycznego i szkoleniowego. Potem rozmawialiśmy o tym jak bedzie wygladała nasza współpraca. Będzie pracował z nami jeszcze jeden asystent- Rafał. Panowie okazali się bardzo mili i zabawni. W miedzy czasie dowiedziałam się, że pokój na tą jedną noc będę dzieliła ze Zbyszkiem. Na szczęście Michał zajął się moim bagażem i ostawił go do pokoju. Sama nie miała czasu, żeby to zrobić. Na potrzeby reprezentacji wynajęto tylko dla naszej dyspozycji hotelowy bar połączony z mini salonem, gdzie gromadzili się siatkarze, a Olek postanowił, że musi mnie z każdym zapoznać.
- Siema Olo- do hotelu przybył Zibi. Przywitał się z pozostałymi, a mnie skradł całusa w policzek i usiadł na oparciu fotela, na którym siedziałam. O 19:00 Andrea zrobił krótkie zebranie organizacyjne, a o 20:00 wszyscy mieliśmy być w pokojach, ponieważ o 5:00 śniadanie, a potem wylot do Frankfurtu i dalej do Japonii.
   W pokoju dostaliśmy łóżko dwuosobowe. Zbyszek brał prysznic, ja już przysypiałam zmęczona dniem. Gdy wyszedł położył się obok i przytulił się do moich pleców.
- Zbyszek ale....
- Ciii....zerwaliśmy ze sobą. Śpij- wyszeptał

20.06.2012

5.


   Dni w Jastrzębiu mijają w bardzo szybkim tempie, ale mogę spokojnie powiedzieć, że zdążyłam się już zadomowić i nieco bardziej poznać okolicę.
   Rozgrywamy kolejny mecz, a ja znów zobaczę go w towarzystwie naszych statystów, podglądając trochę ich prace. Co jakiś czas czuje na sobie wzrok Zbyszka. Z jego nogą już wszystko w porządku, jednak z powodu zbliżającego się Pucharu Świata trener nie chce narażać go na jakikolwiek uraz i postanowił wpuszczać go na boisko tylko w końcówkach meczy, aby nie utracił formy. 
No właśnie Zbyszek......facet wprowadza wielkie zamieszanie w mojej głowie....

*** Kilka dni wcześniej***
Kończyłam już pracę i miała właśnie wychodzić, gdy nagle do gabinetu wpadł Zibi.
- Julka idziemy na obiad- oznajmił, posyłając mi przy tym swój boski uśmiech
- My?- zapytałam zaskoczona
- No tak.To tak w ramach rekompensaty za to co ostatnio dla mnie zrobiłaś- powiedział i nie czekając na nic złapał moją dłoń i zaprowadził do swojego samochodu. 
I tak oto znaleźliśmy się w jednej z restauracji w Żorach- gdzie właśnie mieszka Zbyszek. Podczas posiłku rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Czasami rozmawiając z nim mam wrażenie jakbyśmy znali się już od lat. A do tego jeszcze ten jego uśmiech. 
   Wychodząc z restauracji Zbyszek przypomniał sobie, że w pobliżu znajduje się kino, a że czułam się w jego towarzystwie bardzo dobrze to dałam się namówić na seans. Zdecydowaliśmy się na film " I, że cie nie opuszczę" i usiedliśmy na końcu sali kinowej. W połowie filmu pod wpływem zmęczenia, a także samego filmu, oparłam głowę o ramie Zbyszka. Natomiast on o dziwo objął mnie ramieniem i tak sobie dalej oglądaliśmy. Po pewnym czasie zaczął kreślić różne wzory na  moim ramieniu. Ale jeszcze bardziej zaskoczył mnie, gdy w końcówce filmu jeszcze bardziej przyciągnął mnie do siebie, a kciukiem drugiej dłoni delikatnie gładził wewnętrzną część mojej dłoni. Nie protestowałam. Moje trzeźwe myślenie zostało zupełnie wyłączone. Nie interesowało mnie, że ktoś może go rozpoznać i zrobić nam zdjęcie, a następnego dnia będzie wielka afera z tego powodu. Liczyła się ta chwila. Z kina wyszliśmy po 22, dlatego też Zbyszek postanowił, że przenocuję u niego i następnego dnia odwiezie mnie do domu. Kolejny raz nie zaprotestowałam. W mieszkaniu siatkarza przywitał nas Bobek- jego mały uroczy  przyjaciel, który wyraźnie nie był zadowolony, że jego pan tak późno wrócił i domagał się jedzenia.
   Rano obudziłam się dosyć wcześnie. Zbyszek jeszcze spał, a jego ręka obejmowała mnie. Najwidoczniej musiał się w nocy przekręcić, bo zasnęliśmy zupełnie inaczej. Wyswobodzenie się z jego uścisku nie było łatwe, dlatego też jako, że była niedziela zdecydowałam się jeszcze trochę pospać. Później, żeby się trochę dotlenić wyprowadziliśmy jeszcze razem Bobka na spacer, a gdy wróciliśmy Zibi uparł się, że nie wypuści mnie do domu bez obiadu, który oczywiści sam przygotuje.

***
 Do rzeczywistości przywrócił mnie gwizdek sędziego ogłaszający zakończenie meczu. Spojrzałam na tablice z wynikiem. Wygraliśmy. Kolejny raz natknęłam się na Zbyszkowe spojrzenie.
Czy tak zachowuje się ktoś, kogo dziewczyna znajduje się na trybunach i to po przeciwnej stronie? No cóż nie pozostało mi nic innego jak wstać i podreptać na boisko pomóc chłopakom w rozciąganiu się.
   

13.06.2012

4.

   Obudziły mnie jakieś dziwne jęki. Otworzyłam leniwie jedno oko i dotarło do mnie, że nie znajduję się w swoim łóżku. Usiadłam i to co zobaczyłam całkowicie mnie zatkało.
- Matko Boska!!- łydka Zbyszka była dosłownie fioletowoczarna i bolała go chyba dosyć mocno- Pokaż mi to- nie przejmowałam się zupełnie tym jak mogę wyglądać, włosy pewnie były w zupełnym nieładzie, ale ważniejszy teraz był Zibi- Masz jakąś maść czy coś?- zapytałam, a Zbyszek z trudem wydusił z siebie, że w szafce przy łóżku, tak więc rozsmarowałam mu ją na łydkę, żeby przynajmniej trochę mu ulżyło.
Ogarnęłam się i zadzwoniłam do Patryka, żeby poinformować go o zaistniałej sytuacji. Postanowiliśmy, że pojadę do klubu, zabiorę wszystko co potrzebne i zajmę się Zbyszkiem w jego mieszkaniu, bo lepiej dla niego żeby przez jakiś czas nie ruszał się z miejsca. A sam Zbyszek nawet nie miał zamiaru się sprzeciwiać, powiedział tylko ciche- Dziękuję- i wymusił delikatny uśmiech.
   Tak właśnie wyglądały moje kolejne cztery dni. Z samego rana jechałam do klubu na trening pomóc Patrykowi i wracałam do Zbyszka. Żeby było mi łatwiej i żebym nie musiała tyle jeździć, Zibi zaproponował mi żebym się na ten czas do niego przeniosła. Nie chciałam się zgodzić na ten układ, ale nie miałam z nim szans i postawił na swoim. na szczecie  z łydka było coraz lepiej, co bardzo mnie cieszyło, ale bardziej cieszyło to, że wraz ze zdrowiem wraca Zbyszkowi również dobre samopoczucie,co jeszcze bardziej zwiększa szanse szybkiego powrotu do pełnej sprawności. Częściej żartował i się uśmiechał. Pomagały mu z pewnością też rozmowy z rodzicami, z którymi rozmawiał co wieczór. Oczywiście gdy tylko dowiedzieli się co się stało od razu chcieli przyjechać do niego, ale zapewnił ich, że jest pod doskonałą opieką i niczego mu nie potrzeba. Mówiąc to uśmiechał się do mnie zadziornie. No tak, Zibi podrywacz wraca.

***
   Jest 17:55, jeszcze pięć minut do rozpoczęcia pierwszego meczu w tym sezonie. Na szczęście gramy u siebie, co powinno pomóc drużynie wygrać ten mecz. Atmosfera jest oczywiście niesamowita, tym bardziej teraz kiedy już nie będę oglądała meczy jako kibic ale jako członek zespołu. Ponieważ jestem tylko asystentką nie jestem bezpośrednio obok trenera i zawodników. To miejsce dla Patryka. Tak, wiec siedzę razem z naszymi statystykami. Po swojej lewej stronie mam Zbyszka, który niestety jeszcze nie jest gotów do gry. Na nosie ma swoje okulary i muszę przyznać, że w połączeniu z klubową koszulką, która ma na sobie, prezentuje się szalenie przystojnie.Chłopcy co chwilę rzucają jakimś żartem, wiec na nudę nie narzekam. Jednak gdy mecz się rozpoczyna coraz bardziej skupiają się na grze kolegów, a mnie nie pozostaje nic innego jak zrobienie tego samego. Mecz oczywiście wygrywamy, a ktoś rzuca, że trzeba koniecznie uczcić pierwsze zwycięstwo w tym sezonie i zintegrować się przy tym z nowymi osobami. Nawet sam Bernardi przystał na tą propozycję i obiecał nie tylko przybyć na imprezę, ale także zrobić chłopakom następnego dnia lżejszy trening.

*** Niedzielny wieczór w klubie ***
   Tak jak było to zaplanowane udaliśmy się na imprezę. Wszyscy przybyli ze swoimi żonami, dziewczynami czy tez znajomymi. Pojawiła się również Zbyszkowa Asia. Trochę to dziwne, że dzień wcześniej na meczu nie mogła się pojawić, a na imprezie już tak. Ale to nie moja sprawa. Niestety nie mogła się z nami bawić Monika- dziewczyna Kubiaka- ale swojego chłopaka dosłownie wygoniła, bo nie chciał iść sam, a mnie kazała go przypilnować. Tak, więc tego wieczoru jestem skazana na Michała, nie żebym narzekała, ale Misiek wziął sobie do serca słowa Moni i skoro mam go pilnować to on nie może mnie odstąpić nawet na krok. Z kolei Zbyszek dostał zgodę na to wyjście jedynie pod warunkiem, że przesiedzi całą imprezę. Dlatego też wszyscy "oglądamy" tulącą się i nie tylko, zakochaną parę w naszej loży. I jak widać kryzys w ich związku to już chyba przeszłość.
Minęła już któraś godzina naszego pobytu w klubie, a ja znów zostałam porwana na parkiet przez Miśka. Nie wiem skąd ten facet bierze tyle energii, ale jeszcze trochę o stopy mi odpadną. Na szczęście był na tyle łaskawy, że pozwolił mi parę razy odsapnąć po szaleństwach z nim na parkiecie, chociaż on by w ogóle z niego nie schodził. Udało mi się zatańczyć również z kilkoma chłopakami z Jastrzębskiego, a także z samym trenerem, z którym ucięłam sobie krótka pogawędkę podczas tańca.
   Kiedy na parkiecie pojawiło się większe grono Jastrzębian, utworzyło się kółeczko, w którym każdy tańczył sobie jak najlepiej potrafił. Ja natomiast skorzystałam z okazji i wymknęłam się Michałowi, żeby odpocząć. Oczywiście w naszej loży spotkałam Bartmanów. Posłałam im delikatny uśmiech i skupiłam się na swoich obolałych stopach. Usiadłam sobie wygodnie, zdjęłam buty i cieszyłam się chwilą spokoju. Moje szczęście nie trwało jednak zbyt długo, ponieważ zauważyłam idącego w naszym kierunku Michała.
- Idź precz ty niewyrzyty  człowieku!- powiedziałam gniewnie, oczywiście w żartach, kiedy tylko się pojawił z zamiarem wyciągnięcia mnie na parkiet
- Ale Jula noooo- skamlał robiąc przy tym zabawne miny
   Po chwili reszta towarzystwa również wróciła i wszyscy obserwowali poczynania Miska. A ten w pewnym momencie zrobił tzw. "podkówkę" i popatrzył na mnie. Wszyscy wybuchnęli niepohamowanym śmiechem, tylko Michał wyglądał jakby ktoś zabrał mu najukochańszą zabawkę. Gdy wszyscy jeszcze się z niego śmiali nie potrafiąc się uspokoić, Misiek przeniósł się obok trenera i ewidentnie się na mnie skarżył pokazując paluchem w moja stronę. Niestety muzyka w klubie była zbyt głośna i nie dane mi było usłyszeć co tam wymyśla. Bernardi również rozbawiony sytuacją, teatralnym gestem pogłaskał Miśka po głowie, a mi pogroził, śmiejąc się przy tym.

6.06.2012

3.

   Obudziły mnie promienie słońca wpadające do sypialni. No tak wieczorem byłam tak zmęczona, że zapomniałam zasłonić okno. Wstałam o dziwo wypoczęta i w dobrym humorze, dlatego też szybko się ogarnęłam i wybrałam się do pracy. Na parkingu przed hala spotkałam kilku zawodników, z którymi chwilę porozmawiałam i ruszyłam w kierunku swojego gabinetu. Po drodze wstąpiłam jeszcze do pani Zosi po poranną kawę. Stało się to już moim nawykiem, że zawsze przed praca idę najpierw do bufetu po kawę, a potem dopiero do mojego "królestwa". A przyznać muszę, że pani Zosia kawę parzy wyśmienitą, która szybko postawi człowieka na nogi. W gabinecie zjawiłam się przez 9, więc miałam jeszcze parę minut na przejrzenie dokumentów zanim pojawi się mój stały ostatnio pacjent, a mianowicie Zbyszek.
Równo o godzinie 9, czyli jak zawsze punktualnie, drzwi gabinetu się otworzyły, a w nich zobaczyłam Zbyszka wraz z Miśkiem co bardzo mnie zdziwiło, ponieważ Misiek nigdy go nie odprowadzał. Fakt, faktem, że przyjeżdżali zawsze razem, ale potem każdy rozchodził się w swoją stronę.
- Jula mamy problem- zakomunikował na wstępie Michał
- Tez się ciesze, że was widzę- zupełnie zignorowałam słowa Kubiaka
- Bo widzisz, nie mogę dzisiaj odwieźć tego kalekę do domu- mówiąc kaleka wskazał paluchem na Zbyszka, co spowodowało pojawienie się nikłego uśmiechu na mojej twarzy- musimy pozałatwiać z Monią kilka spraw związanych z naszym nowym mieszkaniem i tak sobie pomyślałem, że może ty byś go odwiozła i nawet przyjechaliśmy jego samochodem, a mnie Monia odbierze po treningu. Jeśli to dla ciebie oczywiście nie problem.
- Jasne Misiek, nie ma sprawy. Pozwiedzam sobie okolice i obiecuje odstawić pacjenta całego i zdrowego do domu- zaśmiałam się
- No to dzięki, kamień z serca. To ja zmykam na trening. Paaa wam- wybiegł z pokoju jak armata i tyle go widzieliśmy
- Nie musisz, jakoś sobie poradzę- wymamrotał pod nosem Zibi i od razu było widać, że coś nie jest w humorze.
- Już mówiłam, że to nie problem, a teraz dawaj tą swoją nóżkę i bierzemy się do pracy
   Tak jak powiedziałam, tak też było z jednym jednak wyjątkiem. Zawsze podczas zabiegów gadaliśmy jak najęci, dziś jednak żadne z nas się nie odezwało. Bardzo mnie to dziwiło, ponieważ Zbyszek miał mieć dzisiaj tylko krótki zabieg, a potem już lekkie zajęcia siłowe. Powinien być zadowolony z tego faktu, że dość szybko wraca do zdrowia, a go ewidentnie coś trapiło. Nie chciałam jednak na niego naciskać, jak będzie chciał to sam powie.
  Kiedy skończyłam ze Zbyszkiem udałam się na sale treningową, gdzie trenowali pozostali chłopcy, a jako że byłam sama, ponieważ Patryk miał do załatwienia jakieś sprawy na mieście, to musiałam przejąć również jego obowiązki. Po zakończonym treningu musiałam jeszcze zająć się paroma zawodnikami, którzy skarżyli się na lekki ból.
  Kiedy byłam już ze wszystkim gotowa i wygodziłam z gabinetu, Zbyszek już na mnie czekał. Jego nastrój z pewnością się nie polepszył, co było widoczne gołym okiem. Co gorsza, gdy szliśmy do samochodu miałam wrażenie, że utyka, a zawsze chodził normalnie, bo mimo kontuzji nie potrzebował kul.
- Zbyszek na pewno wszystko w porządku?- zapytałam zmartwiona jego nogą i tym co się z nim dzieje
- Tak, jedźmy już. Jestem zmęczony- oparł głowę o zagłówek i przymknął oczy, a ręką masował nogę. Na jego twarzy pojawiał się grymas bólu i teraz już wiedziałam, że pewnie przesadził z trenowaniem. Nic jednak nie mówiłam. Poprosiłam tylko, żeby kierował mnie gdzie mam jechać. Gdy byliśmy już na miejscu wręcz wymusiłam na nim, żeby pozwolił mi zobaczyć co się dzieje z jego nogą.
- No pięknie, wygląda na to, że przemęczyłeś nogę. Bartman do cholery miałeś uważać!- skarciłam go, ale gdy zobaczyła grymas na jego twarzy postanowiłam jednak nic wiecej nie mówić na ten temat.-Dobra to zrobimy tak ty tutaj sobie siedź i nigdzie się nie ruszaj, a ja zajrzę co tam masz w lodówce i zrobię jakąś kolację, bo pewnie jesteś głodny- Zbyszek chciał zaprotestować, ale spojrzałam na niego wzrokiem nie przyjmującym sprzeciwu, więc jedynie podniósł ręce w geście poddania się. Niestety jego lodówka świeciła pustkami, więc postanowiłam skoczyć do pobliskiego warzywniaka i zrobić drobne zakupy, o czym wcześniej go poinformowałam.
- Julka zaczekaj- usłyszałam wołanie Zbyszka kiedy miałam już wychodzić, więc wróciłam się do jego sypialni, gdzie miał odpoczywać- weź moja kartę, przecież nie będziesz za mnie płaciła z własnej kieszeni- powiedział podając mi ją i popatrzył na mnie tymi zielonymi oczyma. Zrobiłam zakupy i wróciłam z powrotem do mieszkania Zibiego i co widzę......Zbyszka chodzącego po mieszkaniu.
- Bartman! Miałeś nie ruszać dupska i leżeć!!
- No wiem, ale musiałem siusiu- powiedział z udawana skruchą i zrobił oczy jak kot ze Shreka, co oznaczało, że wraca już mu humor.
- No dobra, ale teraz zmykaj. Niech cię moje oczy nie widzą- rzuciłam z uśmiechem
- Tak jest pani kapitan- zasalutował, mrugając przy tym i udał się do sypialni.
   Po skończonej kolacji, oglądaliśmy film, który akurat leciał w TV.Gdy spojrzałam na zegarek dochodziła już 21.
- Na mnie już pora. Trochę się zasiedziałam- chciałam wstać, ale Zbyszek złapał mnie za rękę
- Zostań- powiedział błagalnie
- Ale Zbyszek....tak nie wypada.....co na to twoja dziewczyna- rzuciłam. Bardziej jednak byłam zaskoczona jego propozycja, niż przejęta jego dziewczyną.
- A widzisz ją tu gdzieś?- był wyraźnie zdenerwowany- Mamy ciche dni- nic nie mówiłam, a Zbyszek kontynuował- Od kilku dni wiedzieliśmy z Miśkiem, że nie będzie mógł mnie dziś odebrać i miała to zrobić Asia, ale oczywiście nie mogła przyjechać, bo jej kariera jest ważniejsza niż chłopak. Nie widzieliśmy się od miesiąca. Na rozpoczęcie sezonu też prawdopodobnie nie przejdzie, no bo po co skoro mój występ nie jest w stu procentach pewny- wyrzucił z siebie co mu leżało na sercu.

1.06.2012

2.

*** Rok później ***
 
   Siedzę własnie w swoim gabinecie jastrzębskiego Węgla i czekam na kolejnego zawodnika, z którym mam się zająć z powodu jego kontuzji. Żeby było ciekawiej ma to być nie kto inny jak Zbyszek.
No właśnie Zbyszek........minął już rok od naszego pamiętnego spotkania, ciekawe czy mnie rozpozna.
Pewnie zapytacie co się działo przez ten czas.....No cóż Zbyszek tak jak obiecał zadzwonił, nawet przez pewien czas utrzymywaliśmy kontakt telefoniczny, który stopniowo się urywał i teraz polega z mojej strony na wysłaniu czasem gratulacji po wygranym meczu, a on czasem zapyta co tam u mnie. Jednak mimo to nie pochwaliłam mu się, że zostałam asystentka ich fizjoterapeuty i będziemy teraz razem pracować.
   No tak udało mi się obronić magistra i od dawna szukałam pracy, dlatego też za namową przyjaciółek wysłałam moje CV do klubu Jastrzębia, ale nie wierzyłam w to, że ktoś się odezwie, a już tym bardziej, że będzie to pozytywna odpowiedź.
   A co działo się przez ten rok u Zbyszka? No cóż jakiś czas od naszego spotkania świat sportowy obiegła wiadomość, iż największy siatkarski podrywacz jest już zajęty. Jak sam mi później, w którejś rozmowie telefonicznej oznajmił, jest szalenie szczęśliwy, a wybranką jego serca jest śliczna blondynka. Dlatego też jestem bardzo ciekawa jego reakcji na naszą współpracę...
   Moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi. Doskonale wiedziałam kto to, dlatego odpowiedziałam cichym- proszę- bo jednak trochę obawiałam się tego spotkania i chyba nie tyle reakcji Zbyszka, co mojej na jego widok. drzwi się otworzyły, a w nich stanął Zbyszek.
- Julka?? co ty tutaj robisz?- zapytał zadziwiony, a po chwili tonęłam w jego objęciach.
- Czekam na ciebie- odpowiedziałam siląc się na naturalny ton głosu, ponieważ zaskoczył mnie swoja reakcją- no koniec tego dobrego, kładź się i zajmiemy się twoja nogą- dodałam gdy już zostałam przez niego wyściskana.
- No ale, że jak? Co ty tutaj?- nadal nie dowierzał, jednak położył się pozwalając mi wykonywać swoja pracę.
- Normalnie Zbysiu normalnie- zaśmiałam się widząc jego minę. Zbyszek na chwilkę zamilkł, a mnie przeszedł dreszcz, gdy dotknęłam jego nogę. Bardzo mnie to zdziwiło, bo zaraz za tym pojawiło się dziwne skrępowanie. Mimo tego, że poniekąd się znaliśmy to jednak rozmowa to coś innego niż masaż i zabiegi na jego nodze. Gdy do Zbyszka dotarł już fakt, że będziemy teraz razem pracowali zaczął, tzw. przesłuchanie.  I tym o to sposobem opowiedziałam mu co się działo u mnie i jak znalazłam się w tym oto właśnie gabinecie.
     Przez kolejne dni razem z Patrykiem Kamilem- fizjoterapeuta i masażystą  Jastrzębskiego- zajmowaliśmy się Zbyszkiem, ponieważ priorytetem było  postawienie go na nogi, a do rozpoczęcia sezonu zostały jeszcze tylko dwa tygodnie

  Jeśli chodzi o mój pobyt w Jastrzębiu, to dostałam ładne mieszkanie od klubu, które znajduje się jakieś 15 minut od naszego klubu. Zarówno pozostali zawodnicy jak i cały sztab bardzo miło mnie przywitali i okazali się bardzo sympatycznymi ludźmi. Cieszę się, że dostałam tą posadę, jednak gdy podpisywano ze mną umowę zapomniano zaznaczyć, że będę jedyna kobietą w tym gronie. No nie licząc pani Zosi, która obsługuje klubowy bufet.
  Jak na razie największy kontakt mam z moimi współpracownikami, czyli z Patrykiem i Kamilem, no i oczywiście ze Zbyszkiem, bo codziennie po kilka godzin walczymy w zabiegowym z jego nogą. Czasami spotykam też Miska Kubiaka, który obecnie został szoferem Zbyszka. Misiek jak to Misiek  najbardziej pozytywny siatkarz,  nie mniej niż Zbyszek był zaskoczony, a później tak samo jak jego przyjaciel wyściskał mnie za wszystkie czasy.
Tak więc myślę,że zaczyna się nowy rozdział w moim życiu, oby tylko był lepszy niż te, które już przeżyłam....
 

24.05.2012

1.

   Znajduję się właśnie na hali Jastrzębskiego Węgla. Atmosfera jest niesamowita. Mimo, że siatkarze jeszcze się nie pojawili kibice już wiwatują na ich cześć. Moja obecność tutaj jet zupełnie przypadkowa. Ewka- moja przyjaciółka- wygrała 3 bilety na dzisiejszy mecz i takim właśnie sposobem znalazłam się tutaj. Dodatkowo znajdujemy się w loży VIP, co wywołało ogromną radość moich przyjaciółek. Dla mnie osobiście jest to bez różnicy. Chociaż może pojawi się jakiś przystojny siatkarz, kto wie....
   Moje rozmyślenia przerwał głos komentatora, który zakomunikował pojawienie się na trybunach dwóch kontuzjowanych jastrzębskich siatkarzy- Bartmana i Kubiaka. Tłum przywitał ich gromkimi brawami, a panowie zmierzali do loży VIP-ów. Zbliżali się w naszym kierunku i o zgrozo byli coraz bliżej, a po chwili Bartman znajdował się na krzesełku obok mnie. Zaraz za nim usiadł Kubiak. Widziałam uśmieszki na twarzach moich przyjaciółek, a ja byłam w ciągłym szoku. Nagle usłyszałam gwizdek sędziego rozpoczynający mecz. Panowie bardzo przeżywali grę swoich drużynowych kolegów. Nas również wciągnęła gra, także zapomniałyśmy o obecności siatkarzy. W oddali można było usłyszeć krzyki fanek, jednak oni nie zwracali na to najmniejszej uwagi.
  Pierwszy set minął bardzo szybko, a my w trakcie krótkiej przerwy, naszym studenckim zwyczajem otworzyłyśmy czekoladę i zajadałyśmy się nią. Zawsze tak robimy gdy czekamy na kolejne zajęcia. Wtedy nasz pozytywny humor osiąga maksymalny poziom. Tak było i tym razem, co zauważyli chyba również siatkarze, ponieważ kilka razy czułam ich wzrok na sobie. Kiedy z całej tabliczki czekolady zostało już tylko pięć kawałków, zauważyłam uśmiech na twarzy Ewy, który mówił, że coś wykombinowała.
- Czekoladkę? - zwróciła się po chwili do siatkarzy, posyłając im swój firmowy uśmiech. Chłopcy zaskoczeni tą sytuacją poczęstowali się i grzecznie podziękowali. Znowu usłyszeliśmy gwizdek zapowiadający kolejny set i tyle było z naszej "rozmowy" z siatkarzami, ponieważ skupili się na meczu. Nam nie pozostało nic innego jak zrobić to samo.
  Kolejny set minął również szybko i znowu kilka minut przerwy. Dziewczyny wyszły za potrzebą, Michał również gdzieś poszedł i takim sposobem zostałam sama z panem Bartmanem. W pewnym momencie jego kule, którymi sobie pomagał z powodu kontuzji zsunęły się w dół i jedynie mój refleks uratował je przed upadkiem.
- Dzięki- uśmiechnął się słodko i gdybym nie siedziała pewnie już zwaliło by mnie z nóg. Jedyne co potrafiłam to odwzajemnić uśmiech, ponieważ czułam się jakbym straciła mowę- Widzę, że zostaliśmy sami- i kolejny hipnotyzujący uśmiech. Tym razem jednak potrafiłam mu odpowiedzieć i  już po chwili rozmawialiśmy jakbyśmy znali się od dawna.Nie zauważyliśmy nawet kiedy dołączyli do nas nasi przyjaciele.  Dziewczyny znalazły gdzieś kolejną czekoladę i razem ją konsumowaliśmy.
  O dziwo Zbyszek nie zwracał uwagę na to co dzieje się na boisku, tylko ciągle nas zagadywał. Michał też nie był gorszy i włączał się do rozmowy. Podczas przerwy kiedy rozmawiałam sama ze Zbyszkiem poprosił mnie o numer telefonu, podałam mu jednak nie wierzyłam za bardzo w to, że się odezwie...
Po powrocie do domu skupiłyśmy się na studiach, w końcu to już ostatni rok.....

18.05.2012

Prolog

   Hala Jastrzębskiego Węgla pęka w szwach. Na trybunach tysiące kibiców oczekujących wyjścia swoich ulubieńców. A wśród nich ONA w towarzystwie swoich dwóch najlepszych przyjaciółek. Trafiła tam przypadkiem, czy okaże się szczęśliwy, czy będzie początkiem nowego rozdziału w jej życiu? 

Z powodu feralnej kontuzji ON dzisiejszy mecz zobaczy z trybun. Czy kontuzja pomoże mu odnaleźć szczęście, czy rozpocznie się nowy rozdział jego życia?



****
Witam! Odcinki będą pojawiały się w poniedziałki lub w piątki.
Jeśli ktoś chce być informowany o nowych odcinkach proszę o zostawienie w komentarzu nr GG lub adres swojego bloga. Pozdrawiam;)

13.05.2012

Ona- studentka fizjoterapii
On- światowej sławy siatkarz

Ona- niepoprawna romantyczka
On- łamacz damskich serc

Ona- oaza spokoju
On- dusza towarzyska

RAZEM- wulkan energii
Para idealna??