29.08.2012

8.

   Do rozpoczęcia pierwszego meczu zostało niewiele czasu. Chłopcy wychodzili powoli z szatni, aby móc jeszcze rozgrzać  się przed pierwszym gwizdkiem. Stałam na przeciw  wyjścia z naszej szatni. Jako ostatni w pomieszczeniu zostali Możdżi  i Zbyszek. Dyskutowali jeszcze o czymś i dawali sobie nawzajem ostatnie wskazówki. Marcin gdy zobaczył, że stoję oparta o ścianę domyślił się, że czekam na Zbyszka. Powiedział mu jeszcze parę słów, po których Zibi skierował swój wzrok w moją stronę promiennie się przy tym uśmiechając. Ruszyłam w jego kierunku i po chwili tonęłam w jego objęciach.
- Mam lekkiego stresa- szepnęłam, mocniej się do niego przytulając
- Przed czym Julcia? Przecież to nie pierwszy twój mecz- odsunął mnie trochę od siebie, aby mógł spojrzeć w moje oczy- Będzie dobrze. Pomyśl sobie, że gramy w Jastrzębiu- uśmiechnął się tak jak właśnie lubiłam i delikatnie pocałował.
- No, ale wy skopcie im tyłki- zaśmiałam się i sama go pocałowałam, życząc powodzenia.
  Jak powiedziałam tak też się stało. Po meczu siedziałam sobie na ławce przed naszą szatnią. Nie chciałam, aby chłopcy się krępowali, w końcu nie znamy się jeszcze na tyle dobrze. Na kolanach trzymałam Zbyszkową maskotkę, która otrzymał. Został uznany najbardziej imponującym graczem podczas tego meczu. Oczywiście pogratulowałam mu dyskretnym całusem, ponieważ jeszcze nie ogłosiliśmy oficjalnie wśród naszego zespołu, że jesteśmy parą. Trochę obawialiśmy się reakcji pozostałych zawodników, a przede wszystkim samego trenera.

***
   Kolejnym punktem naszej wyprawy była Osaka i od razu pierwsza w tym turnieju porażka. Nie wykluczało nas to z turnieju, ale rozczarowanie było bardzo duże. "Wesoły bus", którym wracaliśmy do hotelu już nie był taki wesoły. Każdy siedział cicho, wsłuchując się w muzykę lub "podziwiając" krajobraz za szybą.
    Gdy wróciliśmy do hotelu oczywiście obowiązkowo były zabiegi, masaże itp. W pokoju znalazłam się grubo po północy. Wykończona całym dniem wzięłam tylko szybki prysznic i chciałam jak najszybciej zasnąć. Kiedy wyłączyłam lampkę nocną otrzymałam sms:
" Wyjdź na balkon:* "
   Zdziwiona otworzyłam drzwi balkonowe, a tam czekał już Zbyszek. Na mój widok szeroko się uśmiechnął. Po chwili byłam już w jego objęciach.
- Powinieneś już spać, jutro czeka was kolejny ciężki mecz- wyszeptałam spoglądając na niego
- Nie potrafiłem zasnąć, a potem usłyszałem, że dopiero wróciłaś do pokoju- mówiliśmy szeptem, żeby czasami kogoś nie zbudzić. Charakterystyczne dla tego hotelu, było to, że na każdym piętrze był jeden długi balkon. Co nam bardzo odpowiadało. Mogliśmy swobodnie się przemieszczać i to niekoniecznie hotelowym korytarzem. Miałam tylko nadzieję, że nikt z ekipy nie wyjdzie na zewnątrz i nas nie przyłapie. W dalszym ciągu ukrywaliśmy nasz związek. Chociaż większość pewnie sama się domyślała.
- Mycha nie jest ci zimno?- zapytał i bardziej otulił ramionami. noc była już chłodna, a ja byłam ubrana w krótkie spodenki, bokserkę i narzuconą na to reprezentacyjna bluzę.
- Nie- odpowiedziałam. Mimo zimna panującego na zewnątrz od Zbyszka biło takie ciepło, że ogrzałby nawet gdyby temperatura była minusowa.

   Następnego dnia mecz odbył się w godzinach południowych, a Andrea chcąc dać chłopakom trochę odpocząć zrezygnował z treningu, który miał się jeszcze odbyć wieczorem. Korzystając z okazji postanowiłam w końcu się dobrze wyspać. Nie wiem ile dokładnie spałam, ale w pewnym momencie poczułam jak ktoś krótko całuje mnie w usta. Otworzyłam leniwie oczy i ujrzałam nad sobą roześmianą twarz Zbyszka.
- Kochanie idziemy całą ekipą zwiedzić tutejszy zamek, a potem na sushi. Dołączysz do nas?- zapytał. 
- Mhmm- wymruczałam jedynie i odwracając się na drugą stronę ponownie zasnęłam. Zbyszek jedynie się zaśmiał, skradł całusa w policzek i wyszedł cicho z pokoju.

********
 Witam! Przyznaję bez bicia, że nawaliłam. Jednak po nieudanej olimpiadzie straciłam ochotę, żeby cokolwiek tutaj napisać. Z tego co udało mi się naskorobać jestem średnio zadowolona. jednak ostateczną ocenę pozostawiam Wam. Dlatego jeśli czytacie to proszę o pozostawienie komentarza. To naprawdę motywuje do dalszego pisania:)
Kolejny odcinek już, się tworzy, więc może w przyszłym tygodniu pojawi się tutaj coś nowego.
Pozdrawiam i dziękuję za komentarze:*                                  

5 komentarzy:

  1. Zdałam sobie sprawę ze tęsknie za tym Pucharem świata. On miał w sobie jakaś taką magię, w sumie to wiem jaką walki o IO. Samo IO i to co się stało boli kazdego i boleć bedzie, trzeba jednak żyć dalej. Myślę że Jula nie powinna się obawiać reakcji reszty kadry na to że jest ze Zbyszkiem. Przynajmniej mam nadzieję że ani oni ani trener niczego nie odstawią

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy8/31/2012

    od kilkunastu tygodni wchodziłam tu i sprawdzałam czy dodałaś coś nowego. nawet sobie nie wyobrażasz jak się ucieszyłam gdy zobaczyłam że w końcu coś jest;) dodawaj następny rozdział bo już się nie mogę doczekać;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Julia i Zbyszek nie mają co się kryć z swoim związkiem. Przecież miłość nie wybiera ;)Mam nadzieje, że na następny rozdział nie karzesz nam tak długo czekać :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeżeli masz ochotę i czas serdecznie zapraszam na nowy 24 rozdział na blogu http://milosny-doping.blog.onet.pl/ oraz rozdział 4 na blogu http://milosc-leczy-zlamane-serce.blogspot.com/ Jeżeli któregoś nie czytasz zignoruj. Życzę miłej lektury ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy9/04/2012

    Hej! Jestem fanką siatkówki i właśnie szukając w googlach info na temat siaty, ujrzałam link twojego bloga,weszłam i odrazu go przeczytałam. Powiem Ci, że historia Zbyszka i Juli jest bardzo, ale to bardzo ciekawa .... Musiałaś dużo pochłonąć wiedzy na temat siatkówki, np. szczegóły dotyczące wyjazdu naszych siatkarzy do Japonii.. Opoowiadania są zrozumiałe i bezbłędne. Nie powiem, że nie jestem fanką Bartman, bo bym skłamała. I mam dla Ciebie taką radę, żebyś się nie zrażała tymi Igrzyskami Olimijskim.... Nie chcę żebyś traciła wene, bo naprawdę jest świetna! Wiedz, że codziennie będę na twojego bloga wchodzić i patrzeć czy nie dodalas czasem nowego rozdziału. ;) Buziaki --Nina

    OdpowiedzUsuń