Na lotnisku czekali na nas już nasi najbliżsi i oczywiście tłumy fanów i reporterów. Wieczorem zaplanowano skromną uroczystość tylko dla drużyny i członków rodzin. Każdy z nas otrzymał swój pokój, aby móc się odświeżyć, przygotować, bądź też przenocować, ponieważ większość osób powrót do domu zaplanowała na dzień następny. Na lotnisku przywitała mnie przyjaciółka Ewa, z którą zamierzałam wrócić po imprezie do domu rodzinnego. Z tego co zauważyłam to Zbyszka oczekiwał jego ojciec wraz z siostra Kasią.
Po zakwaterowaniu w hotelu chłopcy z trenerem udali się na konferencję prasową. W miedzy czasie poznałam żony czy też dziewczyny pozostałych siatkarzy. Szybko znalazłam wspólny język z żona Rucka- Justyną. Sympatyczne okazały się też Hania Możdżonka czy Iwona Ignaczakowa. Nie licząc Moniki Kubiaka, z którą znałam się już z Jastrzębia.
***
Parę minut przed 21.00 zauważyłam że Ewy nie ma w pokoju. Zdziwiłam się, bo miałyśmy już wychodzić. Nagle drzwi się otworzyły, a do pokoju wszedł uśmiechnięty od ucha do ucha Zbyszek.
- Ślicznie wyglądasz- powiedział podchodząc do mnie i całując w usta na powitanie.
- Dziękuję- cmoknęłam go jeszcze raz w usta i mogliśmy wychodzić. Zbyszek miał na sobie czarną bluzę, a do tego jeansy. Włosy oczywiście na żelu, a na nosie okulary, które dodawały mu jeszcze większego uroku. Ja z kolei postawiłam na krótką sukienkę w kolorze czerwonym. Gdy wyszliśmy na korytarzu było zbyt cicho.
- Coś tu za cichu jest- powiedziałam, gdy zmierzaliśmy w stronę windy
- Pewnie są już w sali i pilnują miejsc przy stolikach- zaśmiał się
Zjechaliśmy windą na piętro, gdzie miała odbyć się impreza, a tam ciągle cicho i pusto, jakby wszyscy gdzieś zniknęli. Spojrzałam na Zbyszka zdziwiona, a ten jedynie wzruszył ramionami. Gdy byliśmy już obok sali bankietowej nagle rozbłysły się światła, a Zbyszek prawie wepchnął mnie do środka, tak żebym to ja weszła pierwsza.
To co zobaczyłam sprawiło że prawie zaniemówiłam. Na środku sali stał Igła i nasz kapitan z wielkim tortem. Wokół nich stali pozostali. Gdy tylko nas zobaczyli zaczęli śpiewać głośne "Sto lat". Potem były życzenia, prezenty. Na koniec tego wszystkiego zauważyłam, że zniknął mi gdzieś Zbyszek. Odszukałam go wzrokiem. Stał przy barze i również spoglądał w moim kierunku nonszalancko się uśmiechając. Podeszłam do niego i nic nie mówiąc pocałowałam Dopiero gdy się od siebie oderwaliśmy szepnęłam ciche - Dziękuje- domyślałam się, że to co miało miejsce parę minut wcześniej w dużym stopniu było jego sprawką.
- No chyba nie myślałaś, że zapomniałem?- zapytał z udawanym wyrzutem. Jego dłonie znalazły się na moich biodrach. Bardziej przysunął mnie do siebie i od razu odnalazł moje usta, całując delikatnie, a zarazem i namiętnie.
- Ale prezentu to już nie dostałam- oburzyłam się. Doskonale wiedział, że sobie żartuję dlatego jedynie zaśmiał się, że jeszcze go dostane i kolejny raz pocałował. Nasze czułości przerwał prezes, który rozpoczął właśnie oficjalną część bankietu. Było to krótkie przemówienie oraz gratulacje i podziękowania dla całej naszej ekipy. Następnie usiedliśmy wszyscy do uroczystej kolacji. Co niektórzy nie mogli się jej już doczekać. Gdy prawie dosłownie wszystko było zjedzone DJ zaprosił nas do wspólnej zabawy na parkiecie.
Zatańczyłam chyba z każdym zawodnikiem, jednak najwięcej czasu spędziłam w ramionach Zbyszka. Nie sadziłam, że taki dobry z niego tancerz. I nie tylko z niego. Większość chłopaków mimo swojego wzrostu, miała całkiem dobre poczucie rytmu.
Tańczyłam właśnie kolejną piosenkę z Anastasim. Co jakiś czas zerkałam jednak w stronę Zbyszka, który siedział przy naszym stoliku i rozmawiał o czymś z resztą ekipy. W pewnym momencie nasze spojrzenia się spotkały, a na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Liczę, że jeszcze zatańczę na waszym weselu- odezwał się nagle Andrea. Popatrzyłam na niego zdezorientowana i całkiem zaskoczona
- Ale jak...? Skąd trener...?
- Znam swoich chłopaków zaśmiał się- I wiem kiedy są zakochani- mrugnął do mnie i podziękował za taniec. Nawet nie zauważyłam, że piosenka się skończyła. Wróciłam do Zbyszka. Nalałam sobie wody do szklanki, głowę oparłam o Zbyszkowe ramię i odpoczywałam.
- Wróć dzisiaj ze mną do mieszkania- powiedział po chwili
- Jak to do mieszkania? Przecież mamy tutaj pokoje, a rano i tak musimy tutaj być.
- Spokojnie. Wszystko omówiłem z trenerem. Moje rzeczy już są u mnie w mieszkaniu, a rano tutaj wrócimy. Mam tam twój prezent- ostatnie zdanie powiedział bardzo tajemniczo, jakby chciał mnie tym przekonać.
- No dobrze- z racji tego, ze było już grubo po północy pożegnaliśmy się z tymi, którzy jeszcze się bawili i postanowiliśmy jechać do Zbyszka Wcześniej jednak zajrzałam do swojego pokoju i zabrałam najpotrzebniejsze rzeczy.
***
Mieszkanie Zbyszka było dosyć duże i jak na mężczyznę gustownie urządzone. Zaprowadził mnie do salonu, a sam gdzieś zniknął. Wrócił po chwili zachodząc mnie od tylu.
- Wszystkiego najlepszego kochanie- szepnął. Przed moimi oczami pojawił się mały podarunek. Delikatnie go rozpakowałam i kolejny raz tego wieczoru zaniemówiłam. W pudełeczku znajdowała się przepiękna biżuteria. Srebrny łańcuszek z zawieszką w kształcie piłki siatkowej, a do tego kolczyki również z takim motywem.
- To jest piękne. Dziękuje.- ucałowałam go wzruszona.
- Odwróć to na druga stronę-oznajmił. Na odwrocie zawieszki była wygrawerowana litera Z. i data kiedy zostaliśmy para.
Obudził mnie dźwięk budzika, jednak Zbyszka nie było już obok. Wstała i udałam się od razu do łazienki. Tam poranna toaleta i odświeżona mogłam zaczynać kolejny dzień. Zbyszka znalazłam w kuchni. Robił akurat jajecznicę, a po pomieszczeniu roznosił się zapach świeżo zaparzonej kawy.
- Dzień doby- przytuliłam się do jego nagich pleców i pocałowałam w ramię.
- Dzień dobry śpiochu- pocałował mnie i wrócił do wcześniejszej czynności. Gdy wszystko było gotowe mogliśmy zasiąść do stołu.
- To co gotowa?- zapytał Zbyszek gdy skończyliśmy śniadanie.
- Tak- westchnęłam tylko i wstałam od stołu
- Co jest kochanie?
- Nie lubię takich spotkań- wzruszyłam tylko ramionami
Z okazji mikołajek mieliśmy odwiedzić dzieci a oddziale onkologicznym.Początkowo mieli to być tylko sami siatkarze z trenerem, jednak wpadli na pomysł, żebym do nich dołączyła. Pod hotelem wsiedliśmy do busa i w składzie: ja, trener, Zbyszek, Igła, Bartek, Piter, Michał W. i Marcin M. ruszyliśmy w stronę szpitala. Tam czekał już na nas ordynator oddziału. Serce się kroiło na widok cierpienia tych dzieciaczków, jednak uśmiech na ich twarzach wynagradzał wszystko.....
***
Witam! Dziękuję za wszystkie komentarze i miłe słowa pod ostatnim postem:) Jednak odcinki będą pojawiały się prawdopodobnie raz bądź dwa razy w ciągu miesiąca. Niestety praca licencjacka i wiele innych spraw związanych ze studiami i nie tylko całkowicie pochłaniają mój czas.
Pozdrawiam serdecznie:* i mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze zagląda:)